W cytowanym w poprzedniej notce felietonie z „Financial Timesa” pojawiło się nazwisko Luthera Blissetta oraz termin „Rice Krispies”. Dostałem kilka pytań, o co chodzi. Natychmiast śpieszę wyjaśnić te niewiadome.
Rice Krispies to nic innego jak płatki śniadaniowe oparte na ryżu. Jeden z ulubionych śniadaniowych przysmaków mieszkańców Wielkiej Brytanii. Popularne tak za czasów Blissetta, jak i piszącego te słowa. Płatki dorobiły się własnej strony www, piosenki Rolling Stonesów oraz hasła na wikipedii przetłumaczonego nawet na język szwedzki!
Kwestia Blissetta jest znacznie bardziej pasjonująca i każdy szanujący się fan angielskiej piłki z tym nazwiskiem powinien być obyty. Ów urodzony na Jamajce piłkarz to wielka legenda małego klubu, która miała swoje pięć minut na międzynarodowej arenie. Dwukrotnie.
Wychowanek Watford od samego początku wzbudzał zainteresowanie kibiców. Jeżeli nawet nie grą, to z pewnością czarnym kolorem skóry. W latach 70. i 80., kiedy na międzynarodowej arenie dużo do powiedzenia miały Nottingham Forrest oraz Liverpool FC, w kraju panowała istna dzicz. Brutalne zachowania na trybunach były normalne, co też pomagało rozwijać się ruchom skrajnie prawicowym, by nie powiedzieć faszystowskim. W tym wszystkim ciężko było znaleźć miejsce dla czarnoskórego piłkarza, a jednak Blissettowi jako jednemu z pierwszych udało się ciężką pracą przebić na pierwsze strony gazet i usta kibiców.
Piechna angielskiego futbolu?
W barwach podlondyńskich Szerszeni grał we wszystkich czterech najwyższych klasach rozgrywkowych. Grał, strzelał, pomagał awansować. 7 bramek w trzy czwartoligowe sezony, 21 trafień w trzeciej lidze i automatyczny awans na zaplecze ekstraklasy. W międzyczasie piłkarzom z Watford udało się wyeliminować z Pucharu Anglii Manchester United na Old Trafford, a bohaterem był oczywiście Blissett. Dziennikarze coraz chętniej pytali na Vicarage Road o Luthera. W ówczesnej Division Two Szerszenie grały trzy lata, w których napastnik strzelił 40 razy, zawsze przekraczając barierę 10 bramek na sezon.
Do sezonu 1982/83 przystępował już jako piłkarz Division One, gdzie Watford ponownie zaimponowało i uplasowało w środku stawki. Blissett zdobył aż 27 bramek i... angaż do AC Milanu. Rossoneri zapłacili za snajpera 980 tysięcy funtów, bijąc ówczesny rekord transferowy na Wyspach (czerwiec 1983). Plotka głosi, że przedstawiciele klubu z północy Włoch pomylili napastnika Watford z Johnem Barnesem z Liverpoolu. Historia z Ali Dią 13 lat później daje szansę przypuszczać, iż pomyłka Milanu mogła być prawdziwa.
Przygoda we Włoszech trwała niestety tylko sezon, w którym Jamajczyk z angielskim paszportem zdobył pięć goli. Pod tym linkiem można znaleźć skrót mecz z Catanią, i choć Blissett bramki wówczas nie zdobył, był kryty przez... Claudio Ranieriego! Z pobytu we Włoszech w pamięci angielskich dziennikarzy zostaną na pewno przynajmniej dwie wypowiedzi piłkarza: o płatkach Krispies oraz... torze dla psów, kiedy Luther pierwszy raz wszedł na San Siro.
"Blimey, it's a bit different to Watford. Where's the dog track!?
Po nieudanej przygodzie w Mediolanie piłkarz wrócił do macierzystego klubu za 550 tysięcy funtów. W następnych trzech sezonach zdobył ponad 40 bramek, ale ostatecznie Szerszenie spadły do Division Two i zdecydowano się podreperować budżet sprzedażą Blissetta. Kupił go zawsze zakochany w południowym wybrzeżu Harry Redknapp, wówczas menadżer Bournemouth. Czarnoskóry napastnik pokazał, że strzelać nie zapomniał. Pomimo, że były to jedynie boiska drugo- i trzecioligowe, 56 bramek w trzech sezonach budzi uznanie. Co ciekawe, w pierwszym sezonie gry na wybrzeżu, wiele bramek padło po podaniach syna bossa, Jamiego.
Missitt!
Przed zakończeniem kariery Blissett pojawił się jeszcze raz w Watford, by dokończyć dzieła w WBA, Bury i Mansfield Town. Klubowo, statystyki ma godne uwagi. 584 meczów i 213 bramek. Wszędzie gdzie się pojawił, zamiast na listę płac, wpisywał się na listę strzelców. Ponadto, do tej pory nikt nie pobił jego rekordu występów (415) oraz bramek (158) dla Watford FC.
Spektakularnie wszedł także na reprezentacyjną scenę, jeszcze zanim kupił go Milan. W pierwszym występie w podstawowym składzie reprezentacji Anglii... wpakował hat-tricka! Co prawda, rywal to był słaby (Luksemburg), wynik i tak wysoki (9:0), a bramki doprawdy szczęśliwe. (Dwie z nich można obejrzeć w filmie, do którego zaraz odeślę, ale to przy zupełnie innej okazji.) Blissett wystąpił w kadrze jeszcze jedenaście razy, ale bramki strzelić już nie potrafił. W swoim stylu, nagłówki angielskich tabloidów miały rzecz: „Luther Missitt!”
Anarchista
Osoba Luthera zainteresowała włoskich skrajnie lewicowych myślicieli. W czasach prawicowych nacisków na scenie politycznej, postać czarnoskórego piłkarza, który zaliczył nieudany (jedyny) sezon w barwach AC Milan, wydawała się paradoksem, swoistym absurdem rzeczywistości. Projekt Luther Blissett ogarną włoskich anarchistów, którzy zasłynęli z wydawania książek oraz manifestów politycznych, a także organizacji nielegalnych manifestacji antyfaszystowskich. Każdy z aresztowanych członków tej grupy, jak jeden mąż, mówił, że nazywa się Luther Blissett! Kilkuminutowy filmik o tym, zawierający także słynne bramki przeciwko Luksemburgowi, znajdziecie tutaj.
Po przygodzie z trenerką (m.in. zwolniony z Watford przez Gianlukę Vialliego), Blissett postanowił skupić się na... sportach motorowych. Razem z Johnem Barnesem i Lesem Ferdinandem wspomagają młodych kierowców o afrykańsko-karaibskich korzeniach. Sam Luther podobno przygotowuje się teraz do najbliższego wyścigu Le Mans.
No comments:
Post a Comment