Przykład przyszedł zza Atlantyku. O poświęceniu piłkarza już pisałem, teraz przyszła pora na ludzi w garniturach z herbem na piersi.
Lot 725 linii American Airlines miał być kolejną, długą, ale spokojną przeprawą przez całe Stany Zjednoczone, z Bostonu do Los Angeles. Ciężko o dłuższą trasę. Na pokładzie Boeinga 757 wśród 151 pasażerów i 7 członków załogi, znajdowała się także ekipa New England Revolution. Piłkarzy z Massachusetts czekała dwa dni później potyczka z Chivas USA, którzy stadion dzielą z LA Galaxy (jakbym nie wspomniał o Davidzie Beckhamie, nikt by tego dalej nie czytał ;P).
Niedługo po starcie z łazienki wyszedł nagi młody mężczyzna. Naturalnie, wzbudziło to uwagę oraz reakcję pasażerów. Craig Tornberg, generalny menadżer Revs, nakazał dziwakowi natychmiast się ubrać. Tajemnicza postać odburknęła „Nie widzę cię, nie słyszę cię”. Do założenia ubrania zmusili go siłą pozostali pasażerowi, odprowadzając ponownie do łazienki, gdzie nadal znajdowała się jego wierzchnia odzież. W kabinie zapanowała konsternacja, ktoś rzucił „Watch out”.
Po 15 minutach szalony pasażer znowu dał o sobie znać. Chciał otworzyć wyjście awaryjne, choć Boeing był na wysokości prawie 10 tysięcy metrów. Pozostali podróżni rzucili się na niego, a pierwsze skrzypce znowu odegrali ludzie z klubu MLS. Do Tornberga przyłączył się trener bramkarzy Gwynne Williams oraz wiceprezes do spraw piłkarzy Michael Burns i razem z kilkoma innymi obecnymi w kabinie przycisnęli młodego chłopaka do fotela. Powiadomiony o wszystkich pilot śródlądował w Oklahoma City, gdzie szaleńca aresztowała policja.
Okazał się nim 22-letni Justin Sones z Huston. Były utalentowany linebacker z Hudson High School stracił poczytalność. Choć próbował otworzyć drzwi awaryjne, jego plan był z góry skazany na niepowodzenie. „Emergency exit” można odbezpieczyć tylko wówczas, kiedy samolot jest w spoczynku, na powierzchni ziemi lub wody. Takie są zabezpieczenia. FBI nie wypowiedziało się, czy Sones był pod wpływem narkotyków bądź alkoholu, ale nie można tej opcji wykluczyć.
Revolution zremisowali z Chivas 1:1, co wyeliminowało gospodarzy z dalszej fazy SuperLigi. I choć piłkarze z Nowej Anglii zagrają w półfinale tych rozgrywek, mnie nadal martwi brak Taylora Twellmana. Choć już wspominałem o tym ostatnio.
Pogrzebałem trochę w necie i znalazłem wywiad z Tornbergiem z 2005 roku (profesjonalna rozmowa o planach do realizacji, imho ciekawe) oraz oświadczenie Revolution odnośnie incydentu w samolocie. Dla ciekawskich.
Za kilka chwil zaczyna się mecz All-Star MLS przeciwko West Hamowi, ale o wpływie „Młotów” na rozwój soccer w Stanach napiszę w jednej z kolejnych notek. Jest o czym!
PS. Do Ligi dołączą kolejne dwa nowe miasta od 2011!
No comments:
Post a Comment