1 Aug 2008

Kupmy van der Vaarta!

Roboczo można dać temu przedsięwzięciu nazwę: negatywna polityka transferowa. Chodzi o strategiczne przeanalizowanie sytuacji i kupno piłkarza osłabiając przy tym rywala. Próbka z dziennikarskiego football fiction oraz menedżerskiego football factory. W sezonie ogórkowym mi wybaczą.

Pytanie: dlaczego United sprzątnęło nam sprzed nosa puchary Premier League oraz Champions’ League?
Odpowiedź: z dwóch powodów. Chelsea miała najsłabszego menadżera od 25 lat, United miało Cristiano Ronaldo.

Pierwsza przyczyna ubiegłosezonowego niepowodzenia została już usunięta. Ale Ronaldo, choć saga trwała i trwała, w Manchesterze jest nadal. Ostatnie doniesienia sugerują, iż barw na białe nie zmieni. Czy jest coś, co Chelsea FC może w takiej sytuacji zrobić? To już pole do dywagacji.

Plan B

Z obozu w Madrycie docierają głosy, iż CR jest tam zbędny. Ostatnio nawet jego rodak Pepe miał powiedzieć:
"Gutí jest jak Cristiano
Wesley Sneijder gwiazdy z Północy Anglii widzieć w klubie nie chce. Podobno nie jest im potrzebna. Holender w kwestii krajana Rafaela van der Vaarta oznajmia już coś zupełnie innego. Jest wręcz zachwycony możliwością gry razem z nim! Średnio to do siebie pasuje, zważywszy na bądź, co bądź podobny charakteru obu piłkarzy będących w kręgu zainteresowań „Królewskich”.

Van der Vaart to plan B dla nieudanych prób skaperowania Ronaldo. Co by się stało, gdyby holenderski pomocnik jednak nie trafił na Estadio Santiago Bernabeu? Gdybam, iż Ronaldo znowu by się znalazł na hiszpańskim celowniku. Na pewno w nadchodzącym meczu o Tarczę Wspólnoty nie wystąpi. Tak jak odpuścił sobie afrykańską tournée na koszt pracodawcy, ominie go ligowa premiera sezonu na Wyspach.

„Lojal...-co?”

Muszę nadmienić kilka słów o Rafaelu, który jest i był jednym z moich ulubionych piłkarzy. Pierwszy raz o nim napisałem, jakby nie było, sześć lat temu (!), debiutując w iGolu. Od tego czasu, oprócz boiskowych umiejętności, Holender zasłynął także totalną nielojalnością wobec pracodawców. I w tym upatruję szansę na powodzenie planu. Już w pierwszym sezonie w barwach HSV, RvdV całował klubowy herb. Ubiegłego lata brał udział w sesji zdjęciowej z koszulką Valencii. Zaprosił fotografa do domu, wyjął koszulkę hiszpańskiej drużyny i, już jako kapitan zespołu z Hamburga, tako rzekł:
"Już nie mogę doczekać się szans gry w koszulce Nietoperzy. To by było spełnienie marzeń
Źródła tych słów niestety nie znalazłem, wierzcie lub nie. Z transferu na wybrzeże Morza Śródziemnego – nici. Nie zabrakło gorzkich słów ze strony kibiców, ale nieskruszony piłkarz potrafił sobie z tym poradzić. Ba, utrzymał godność kapitana, a hamburczyków ponownie prowadził do europejskich pucharów. Ale nowy sezon to nowe wyzwanie. Wyzwanie znalezienia lepszego klubu. Podobno kierunek hiszpański jest oczywisty, ze względu na pochodzenie matki oraz (uwaga) bliskość dziadków. To tak, jakby Claude Makélélé chciał grać w lidze kongijskiej. Rafael już udowadniał, że poczucie humoru ma.

Weźmy przykład innych piłkarzy Chelsea z dwóch minionych sezonów. Wszak londyński klub to świetny przystanek przed transferem na Półwysep Iberyjski! Czy kontuzjogenny Arjen Robben wywalczyłby taką gażę na SB, gdy wcześniej nie rozegrał świetnych sezonów na innym SB (Stamford Bridge, Santiago Bernabeu)? Czy słynna FC Barcelona zainteresowałaby się jakimś islandzkim piłkarzem, gdyby nie zaliczył rewelacyjnych występów w niebieskim trykocie? Śmiem wątpić.
Wybaczymy ci

Rafaelu, przyjedziesz do Londynu (już w sobotę!), usiądziemy na miejscu i pogadamy. Będziesz regularnie grał w Lidze Mistrzów, a w lidze twoimi rywalami będą najlepsze obecnie klubowe zespoły Europy. Zbijesz kasę od wujka Romana i w glorii chwały przeniesiesz się po dwóch sezonach do Hiszpanii. Kwestię nielojalności też się przyda. I tak każdy piłkarz „the Blues” jest oskarżany o granie dla pieniędzy. Jakby mięli grać dla talonów na zakupy w Tesco lub Ikei! Możesz nawet przestrzelić dwustuprocentową szansę w 95. minucie mecz o awans do finału LM (Guddy, trzeci maja ‘05 nadal mi się śni!), bądź zmarnować wapno w serii rzutów karnych (Robin, byłem za tamtą bramką!). Wszystko na Anfield! Dlaczego? Ponieważ pomożesz nam osłabić Manchester United. Cristiano Ronaldo to 75 procent siły Czerwonych Diabłów AD 2007!

Lepiej, aby do Chelsea trafił RvdV, aniżeli przepłacone gwiazdy á la Robinho czy Kaká. Przecież te 9 milionów euro to jakieś śmieszne pieniądze! Z resztą, tego pierwszego będziemy mogli sprowadzić za dwa sezon w ramach wymiany: Holender i walizka kasy za Brazylijczyka. Wilk syty, owca cała, United osłabione. Naturalnie, o zwycięstwo należy walczyć na boisku, w uczciwej rywalizacji. A poza nim? Piłkarski zachód nadal jest Zachodem Dzikim. Pięści i kije, zamieniono na krawaty i pióra.

No comments: