17 Aug 2008

Portsmouth FC na własne oczy

Wreszcie mogę ich zjechać. Czekałem bity tydzień, od meczu o Tarczę Wspólnoty. Oglądałem go z dużym zaciekawieniem i się bardzo zawiodłem, głównie z powodu postawy Portsmouth. Odniosłem wrażenie, iż zespół z południa Anglii grał bojaźliwie, bez wiary, a wybór wykonawców rzutów karnych można był nazwać tylko frajerskim.

Ale zrównać Portsmouth z ziemią nie mogłem z uwagi na ligowy mecz na Stamford Bridge. Może Harry Redknapp szukuje coś ekstra na rozgrywki ligowe? Może inauguracja sezonu na Wembley to przykrywka przed ligowy startem? A co, jak Pompey w Londynie wygrają i moje prognozy zostaną boleśnie obalone łącznie z czteroletnią passą meczów u siebie bez porażki?

United po raz drugi z rzędu nie wygrało Tarczy Wspólnoty, ale przegrał ją przeciwnik. Byłem wówczas rok temu w nowej mekce angielskiego futbolu i do tej pory serce mnie boli myśląc o tamtej porażce w karnych. Przy całym szacunku do José Mourinho, nie wiem na jakiej podstawie ustalił wówczas egzekutorów. Redknapp poszedł jeszcze dalej, krzywdząc siebie, owych piłkarzy oraz fanów. Lassana Diarra boi się odpowiadać na pytania dziennikarzy, a co dopiero wykonywać rzuty karne!

Bardzo byłem zniesmaczony drogą, jaką Portsmouth zdecydowało się przegrać tamten mecz. Nie mięli tego czegoś, co odróżnia zespół średni od walczącego o najwyższe cele. Nie mięli i dziś przeciwko Chelsea.

Filozofia: „dośrodkowanie na Petera Croucha, zgranie głową do Jermaina Defoe i strzał” jest tępa jak pewien szczyt w Karkonoszach. Nikogo nie zaskoczy, ale dopracowana może stworzyć sytuacje bramkowe. A przeciwko słabym obrońcom nawet bramki. Ale w Chelsea słabych obrońców teraz nie ma. Ostatniego sprzedaliśmy do Manchesteru City. Na prawej obronie o miejsce walczy dwóch piłkarzy kadry Portugalii, a na lewej – Anglii. W środku niepodzielnie królują John Terry oraz Ricardo Carvalho, a w każdej chwili zastąpić ich jest gotów Alex. O Petrze Čechu w bramce nie wspomnę, choć jego powrót do wielkiej formy jest imponujący. Czech był znowu absolutnie pewny przy każdej interwencji.
W ataku Pompey byli nudni niczym muzyka młodego Lou Reeda, a wspomniany duet snajperów nie był wspierany przez kolegów. Diarra miał się zrewanżować byłemu klubowi za mało minut na boisku, a raz po raz przegrywał walkę w środku pola.

O ironio, pozytywnie chciałbym ocenić defensywę zespołu Redknappa, pomimo aż czterech straconych goli. Chelsea w większości akcji na połowie rywala włączała siedmiu-ośmiu zawodników, przez co defensywa Pompey musiała naprawdę dużo biegać i równo się przemieszczać. Pomimo tego, wielokrotnie umiejętnie zakładali pułapki ofsajdowe, zmuszając „the Blues” do dłuższych i niecelnych podań. Większość wyjść na czyste pozycje w drugiej połowie kończyła się uniesioną chorągiewką bocznego arbitra.

Widowisko miało do zaoferowania znacznie więcej, ale trzy bramki zrobiły swoje i było pozamiatane (ang. done and dusted). Druga połowa emocji nie przyniosła, choć uderzenie Deco może zapaść w pamięci. Ale i tak do debiutanckiego gola wszechczasów (de facto strzelonej na tą samą bramkę) jej daleko. Szkoda, że Luis Felipe Scolari nie zdecydował się wpuścić na boisku młodego Franco di Santo. Internetowi fani Jacka Wilshere’a mogliby wówczas przycichnąć. Ale o Arsenalu będzie szerzej już wkrótce.

Wszystkich myśli przekazać tutaj nie jestem sposób, nowy sezon przyniósł mi wiele „ciekawskich” pytań. „Dlaczego ze stadionu usunięto wszystkie bannery reklamowe, oprócz tych cyfrowych dookoła murawy?”, „Dlaczego na Matthew Harding Lower desygnowano 10 razy więcej stewardów do pilnowania po ostatnim gwizdku, aniżeli każdą inną trybunę?”, „Dlaczego jedynie skybox Romana Abramowicza był zajęty podczas meczu?”, „Dlaczego słynni z dopingowania kibice Portsmouth byli cały mecz tak cicho?”, „Czy ironiczna piosenka Lou Reeda o iluzji (heroinie) to najlepsze dźwiękowe podsumowanie zwycięstwa?”. Pytania mógłbym mnożyć, a opis dzisiejszego meczu wydłużyć do bardzo nudnych rozmiarów, ale nie ma takiej potrzeby. Zakończę tak, jak organizatorzy dzisiejszego meczu. A Wy sami możecie poszukać odpowiedzi na ostatnie wymienione tutaj pytanie.



P.S. Frank Lampard był fenomenalny. Wart tego kontraktu.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Brata

1 comment:

Anonymous said...

hey!
Nice photos!