20 Sept 2008

99 Gerrarda


Steven Gerrard
może już dziś świętować swoją setną bramkę w barwach Liverpoolu. Zawodnik, którego 90 procent goli było "ważne", lub "kluczowe", bądź "zwycięskie", ewentualnie "ratujące twarz Liverpoolu", nie bez kozery jest postrzegany za żyjącą legendę Anfield Road.

Rafael Benítez nazwał niedawno zawodnika swojej drużyny "najlepszym pomocnikiem świata". Słowa może i trochę przesadzone, ale roli w "the Reds" nie da się podważyć - kto inny ciągnąłby ten wózek tak dobrze, jak on? I choć Stoke może nie być najbardziej wyszukanym rywalem na jubileuszową bramkę, zwycięstwo nad nimi przesunie Liverpool na fotel lidera Premier League. (Przynajmniej) na 24 godziny. Pamiętając fantastyczną atmosferę towarzyszącą setnej bramce Franka Lamparda dla Chelsea, Gerrardowi także życzę aby ta sztuka udała się przed własną publicznością.

"Mind games" w najlepszym wydaniu zaczął już Luis Felipe Scolari. Brazylijczyk oświadczył, że widzi w swoim zespole Cristiano Ronaldo. Ba, będzie chciał go kupić już w następnego lata! Portugalczyk nie należy do najbardziej lojalnych pracowników w historii futbolu i prasa już ostrzy sobie zęby na jego komentarz na te doniesienia. W Chelsea pewność siebie przed niedzielnym meczem z United większa, niż w 2006 roku. Wówczas broniący tytułu zespół z Londynu gładko pokonał przyjezdnych 3:0. Żądza rewanżu za poprzedni sezon ligowy z puentą w Moskwie jest wielka, a drużyna jest "on fire". Nawet José Mourinho wie, ile ubiegłoroczna kampania psychicznie kosztowała jego byłych piłkarzy. Wtorkowe zwycięstwo nad Bordeaux odniesiono niemalże najmniejszym nakładem sił, choć Francuzi wracali do domu z czterema golami straconymi. Jak będzie w niedzielę?

Zwycięstwo Chelsea w niedzielę będzie dramatem dla sir Alexa Fergusona. Dziewięć punktów straty, choć na początku sezonu, przy wyrównanej stawce może być nie do odrobienia. Dlatego ewentualnej porażki szkocki menadżer się boi. - Nie możemy przegrać - powiedział na przedmeczowej konferencji. Czy ten lęk przełoży się na piłkarzy i zwiąże im nogi?

PS. Ciekawostka z Daily Mirror: w Walsall FC ktoś zostawia martwe szczury w workach z brudnymi ubraniami.

PS2. Trochę smutne. Po ostatnich wpisach o Wiśle w Londynie blog zanotował rekordową liczbę odwiedzin. "Bad news sells best", choć wcale bym nie chciał. Szkoda także, że słaba piosenka była wówczas na playliście ;-) Szybko się zreflektowałem. Obecna melodię właściwie kojarzycie z "American Beauty".

2 comments:

Michał Grygianiec said...

To raczej nie były króliki.

Robert Blaszczak said...

Oczywiście, że masz rację, nie wiem o czym myślałem ;) Już poprawione.