8 Sept 2008

Polki z brązowym medalem!

Piszę, bo chyba nikt o tym nie wie. W telegraficznym skrócie: polska para dziewcząt, Monika Brzostek oraz Karolina Sowala zajęła trzecie miejsce w Mistrzostwach Świata U-21 w siatkówce plażowej. Zawody rozegrano w dniach 3-7 września w Brighton.

Po raz pierwszy w historii, turniej tej rangi zawitał do Wielkiej Brytanii. Jak nie trudno się spodziewać, został przywitany deszczową pogodą, która jednakże nie zniechęciła zawodników do rywalizacji. Choć od początku padało, czasami nawet rzęsiście, żaden z meczów nie został przerwany. Tym niemniej, niektóre pary potrafiły odnaleźć się w tych warunkach lepiej, aniżeli inne. Dopisało dopiero w ostatnim dniu imprezy, kiedy na placu boju pozostali jedynie najlepsi.

W rywalizacji dziewcząt, duet Brzostek/Sowala od początku był wymieniany w gronie faworytów. Dziewczyny przegrały dopiero w półfinale z holenderską parą van Gestel/Stiekema. Niderlandzkie zawodniczki zaczęły mecz od łatwego prowadzenia 5:0 i psychologiczną przewagę utrzymały od końca, wygrywając 21:14 oraz 21:16. Polki były zbyt spięte, by nie powiedzieć - zestresowane. Nie bez problemu pokonały także Szwajcarki Goricanec/Sciarini w walce o brąz. Mecz rozstrzygnął dopiero tie-break, kiedy helwecki zespół wyraźnie opadł z sił.

Druga polska para dziewcząt odpadłą tuż po wyjściu z grupy. Czeszki Kolocova/Slukova były do pokonania, ale duet Paszek/Gałek stracił zbyt wiele łatwych punktów w 1/8 finału rozgrywek. Serwisy w siatkę lub aut, mało ruchów oraz pozwalanie piłkom dotknąć piasku bez walki o nie. W holenderskim finale zawodów wygrała para van Iersel/Remmers, która w identycznie przebiegających setach pokonała van Gestel/Stiekema po 21:14.

Jeszcze ciekawiej było u mężczyzn. W kwalifikacjach odpadła polska para Wojtasik/Leżnicki. Sympatyczni chłopcy grali świetnie, ale los chciał, iż w meczu o fazę grupową przyszło im zmierzyć się z braćmi Ingrosso. Nie ukrywam, byłem zaskoczony, że Włochom kazano rywalizować od kwalifikacji, ponieważ prezentowali poziom światowy. Co więcej, od początku widziałem ich w roli głównych kandydatów do zwycięstwa w całym turnieju!Bracia Paolo i Matteo Ingrosso to bliźniaki, których należy zapamiętać. Dysponują niesamowitą techniką oraz siłą, są przy tym świetnie nastawieni merytorycznie do pojedynków, a nad siatką potrafią zawisnąć w powietrzu niczym Michael Jordan nad koszem. I choć ostatecznie nie wygrali zawodów to trzecie miejsce na świecie także jest sukcesem.

W kuluarowych rozmowach murowanymi faworytami oficjeli do medalu była inna polska para, Michał Kądziała oraz Jakub Szałankiewicz. Nie tracąc seta przeszli przez fazę grupową, a następnie w 1/8 finału pokonali po trzysetowej walce Australijczyków. Ale w ćwierćfinale wpadli na Holendrów, których dzień wcześniej łatwo pokonali w grupie, Varenhorst/Brouwer. Tym razem karta nie sprzyjała, Polacy gładko i niespodziewanie łatwo polegli 21:13 oraz 21:14. I choć podobno nieźle sobie radzą w imprezach World Tour, kciuków za nich trzymać nie będę. Dwóch zarozumiałych chłopców, którzy pardone my French wyżej srają niż mają. Nie każda zawodnik jest miłą osobą, ale tym razem mam nadzieję, że porażki w rywalizacjach oczyszczą sport z chamów i prostaków. Bluźnić na partnera oraz sędziego, agresywnie zwalać winę na każdego do okoła, zachowywać się jak gwiazdor poza boiskiem - niech zostanie to w granicach szesnastotysięcznego Staszowa. Rację miał ich trener Czesław Kolpe, który powiedział:
"Aż się boję, czy to nie za dużo, jak na ich 19-letnie głowy
Rywalizację mężczyzn wygrali Włosi Francesco Giontella oraz Paolo Nicolai, którzy pokonali wspomnianych Holendrów 21:15 oraz 21:17. Co ciekawa, na oficjalnej stronie internetowej kto inny figuruje jako zwycięzca finału...

Niesamowity był duet Niemców Matthias Penk oraz Alexander Walkenhorst z Berlina. Pierwszy miał chyba najsilniejsze uderzenie serwisowe turnieju (średnio ok. 80 km/h, bardzo dużo jak na plażówkę!), a drugi potrafił porwać trybuny determinacją oraz okazywaniem radości - świetni zawodnicy. Ciężko mi się wypowiadać o rywalizacji dziewcząt, ale pojedynki chłopców spokojnie dorywnywały poziomem seniorów z World Tour.

Po meczu o trzecie miejsce w kategorii żeńskiej miałem okazję przekonać się jak przeprowadzane są testy antydopingowe wedle międzynarodowych standardów. Do kontroli została wylosowana Karolina Sowala, a mnie poproszono o tłumaczenie oraz pracę w roli "player's representative". I choć trochę długo to trwało, doświadczenie było niesamowite.

Poznać psychikę zawodnika na minuty po wygranym meczu, empatycznie widzieć wydarzenia dookoła oczami takiej osoby. Co siedzi w głowie, o czym może myśleć, jak wszystko postrzegać. Po tej szczypcie obowiązków, z których musiałem się wywiązać, czuję, iż byłbym świetnym agentem sportowym, choć tak bardzo pracę wielu z nich potępiam. Karolinie i Monice życzę powodzenia podczas nadchodzących imprez w Brazylii oraz Arabii Saudyjskiej. Szczere, prostolinijne osoby, które są niesamowicie sympatyczne i oddane swojej siatkarskiej pasji. Za te dziewczyny kciuki trzymać będę!


Fajnie było dostać lekcję, jak powinien zachować polityk w rozmowie ze zwykłym obywatelem, kiedy uciąłem pogawędkę z burmistrzem Brighton i Hove, Garrym Dunnem. Znakomitym doświadczeniem było pracować z Denise Austin, która jest uznawana w Wielkiej Brytanii za jedną z najlepszych zawodniczek w historii plażówki w tym kraju. Wszyscy działający w angielskiej federacji siatkarskiej to wielcy pasjonaci tej dyscypliny, którzy chętnie tłumaczyli przeróżne zawiłości, nie stronili od pomocy fizycznych obowiązkach na boisku oraz rozmów z najmłodszymi wolontariuszami. Wzór godny naśladowania!

Obudziłem się dziś i trochę żałowałem, że nie usłyszę znowu wszystkich tych (chyba) szwedzkich okrzyków "hoppa" (może hawajskie "ho'opa'"?) z ust zawodników z całego świata. Atmosfera wszelkiego turnieju zawsze jest fajna, kiedy przez kilka dni lub tygodni można obcować z różnymi ludzmi, których łączy wspólna pasja do sportu. Przepracowałem prawie osiemdziesiąt godzin i choć nie dostałem za to nawet grosza/pensa/centa, doświadczenie może się przydać. A nawet jeżeli nie, przynajmniej się świetnie bawiłem. Szkoda tych artykułów, które próbowałem pisać po długich dniach na plaży. Na bieżąco chciałem informować Was o tym, co się dzieje w Brighton, ale mój laptop średnio po półgodzinie pisania odmawiał posłuszeństwa.P.S. A jednak ktoś zdążył o wyniku Polek usłyszeć ;-)

No comments: