29 Jan 2009

To dziwne uczucie

Rozstaliście się z dziewczyną. Nawet nie bolało. Wasz związek był długi i przeżywał liczne wzloty i upadki, ale ogólne wrażenia pozostaną pozytywne. Z czasem będziecie wspominać tamte czasy z sentymentem. Ale teraz nadeszła najwyższa pora, aby się pożegnać. Uczucie już minęło i obie strony zaczynały się ze sobą męczyć. Łatwiej było popełnić błąd, coś niewłaściwego powiedzieć, a ludzie dookoła zaczynali plotkować.

Nie mija dużo czasu, a „byłą” widzicie u boku osoby, który jest waszym rywalem o miejsce w uczelnianej drużynie. Nie jesteście zazdrośni, ale coś wam w tym wszystkim przeszkadza i uwiera. Z grymasem ich oglądacie, kiedy tańczą razem na parkiecie.

Dzień po opuszczeniu Chelsea, Carlo Cudicini zadebiutował w Tottenhamie Hotspur.
Włoch trafił na Stamford Bridge prawie dekadę temu. Jak na współczesne realia, 160 tysięcy funtów za transfer do Premier League to śmieszna kwota, którą Franka Lampard zarabia w osiem dni. Choć Carlo miał być tylko rezerwowym, relatywnie szybko zajął miejsce w bramce. Przez trzy lata był niepodważalnym numerem jeden, ale nigdy nie rozstał się z numerem 23 na plecach. Wystąpił w ponad dwustu meczach the Blues, jest drugi w rankingu (za Peterem „Kotem” Bonettim) meczów bez straty gola. Do annałów Klubu przeszedł brawurową grą tak na linii, jak na przedpolu. Zanim do Anglii trafił Petr Čech, trudno było sobie wyobrazić, aby ktoś mógł mieć szybszy refleks aniżeli Cudicini. Nagroda piłkarza roku Chelsea AD 2002 to zaprawdę minimalne odznaczenie dla jego zasług. W pamięci kibiców na zawsze pozostaną jego żółte rękawice, obrony strzałów Gary'ego McAllistera oraz Thierry'ego Henry'ego z rzutów karnych, Dimitara Berbatova na WHL w doliczonym czasie gry oraz główki Ruuda van Nistelrooy'a na Old Trafford.

Zwłaszcza grający w United Holender nie miał szczęścia do numeru 23...

O ironio, problemy Włocha zaczęły się wraz z przyjściem Romana Abramowicza. Sezon 2003/04 w dużej mierze bramkarz spędził na leczeniu urazów, a jego pozycję zajmował Marco Ambrosio, bądź Neil Sullivan (de facto, trafił za darmo z WHL). Choć Claudio Ranieri zawsze pozytywnie wypowiadał się o swoim rodaku, już w połowie ówczesnych rozgrywek zapewnił transfer rosłego czeskiego golkipera Rennes. Od lata 2004, miejscem Cudiciniego stała się ławka rezerwowych. Udział w mistrzostwach 2005 i 2006 miał symboliczny – nie rozegrał wymaganej ilości spotkań, aby dostać medal. Na boisku pojawiał się tylko w niskich rundach Pucharu Ligi czy Anglii, o występach w LM mógł niemalże zapomnieć. A Cudicini ma to do siebie, że dobrze i pewnie broni wtedy, i tylko wtedy, kiedy gra regularnie. Tak już z nim jest i mogą się o tym niedługo przekonać fani Spurs.

Miałem mieszane uczucia, czy CC powinien zostać na the Bridge. Z jednej strony, zakończywszy karierę tutaj stałby się legendą Klubu i na pewno zaoferowano by mu pozycję trenera bramkarzy lub młodzieży. Ale jeżeli nadal czuje się na siłach regularnie grać na najwyższym poziomie, Chelsea nie powinna mu zamykać tej drogi. Jego zasługi dla zespołu i rola w budowaniu sukcesu jest niepodważalna, nie bez kozery pozwolono mu odejść za darmo do lokalnego rywala.
Hilário, który teraz będzie zajmował miejsce na ławce, jest w moich oczach znacznie lepszym REZERWOWYM golkiperem. Potrafi wejść na 15 minut i natychmiast wpaść w meczowy trans. Większość zawodowej kariery spędził w tej roli i wywiązuje się z niej lepiej, aniżeli Cudicini. Włoch się dusił. A kiedy dostawał szansę występu, popełniał liczne błędy. Nie widać było po nim pewności siebie, wydawał się być stłumiony.

Ale kiedy zobaczyłem Cudiciniego w wyjściowej jedenastce Tottenhamu przeciwko Stoke City, coś mnie w środku ugryzło. I nawet nie chodziło o rywalizację z klubem z północnej części Londynu, ale o normalne ludzkie uczucie. Jakże spokojniej bym się czuł, gdyby Carlo trafił gdzieś do rodzimej Italii, Hiszpanii czy Portugalii! „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”, choć nie jestem pewien czy to pasuje w tym przypadku. Życzyć mu szczęścia, jest na kolizyjnym torze z losami Chelsea FC. Z drugiej strony, serce będzie mi się krajać, kiedy zobaczę go spadającego po tym sezonie z Premiership. „Oh, Carol”, czy nie mogłeś, tak jak swego czasu Peter Schmeichel, pójść do jakiegoś Sportingu Lizbona?Kolejny zasłużony reprezentant Chelsea pożegnany.

1 comment:

Anonymous said...

Tak Robbie to bardzo dziwne uczucie i też podobnie jak Ty mam rozdarte srce, bo z jednej strony chciałoby się jak najlepiej dla tak zasłużonej postaci jaką niewątpliwie jest Carlo dla CFC,ale co poradzić kiedy to 'najlepiej' dla jego osoby jest w innym klubie? Niech idzie, niech gra powiedziałbym, ale wątpliwości przychodzą, gdy słyszysz, że odejdzie do Sp*rs i to jeszcze za darmo, kiedy nie mamy kasy na 1 czy 2 wzmocnienia, które by nam się przydały... dziwne posunięcie działączy z tym free transfer, ale staram się to czytać jako istny prezent dla Włocha za lata spędzone na Stamford Bridge.