10 Oct 2009

Derby Skandynawii na własne oczy

Muszę się przyznać, iż łatwiej przychodzi mi sympatyzowanie z futbolem klubowym, aniżeli tym w wykonaniu drużyn narodowych. Każda przerwa na spotkania w ramach eliminacji międzynarodowych imprez przynosi mi często piłkarską nudę, a jeżeli tylko rozchodzi się o spotkania towarzyskie - nawet i poważanie ich zasadności pod względem tak komercyjnym jaki i zdrowia samych zawodników.

Wyjątki potwierdzają więc regułę i jednym z tych wyjątków jest dzisiejszy wieczór, który spędzam na kopenhaskim Parken. Dania podejmuje Szwecję i jak zapewne większość fanów futbolu pamięta, w spotkaniach tych nie brakuje kontrowersji. Podczas Euro 2004, padł słynny już remis 2:2 nazwany szeroko "Nordyckim zwycięstwem", bowiem za burtę wyrzucono reprezentację Włoch. Reakcja Antonio Cassano, swoją drogą w znakomitej dyspozycji obecnie, jest bezcenna (Youtube).

Dwa lata temu, Szwecja zagrała bodaj najlepsze 25 minut w historii swojej drużyny narodowej, obejmując w Kopenhadze trzybramkowe prowadzenie. Duńczycy rzucili się do szaleńczych ataków by doprowadzić do wyrównania. W 89. minucie sędzia Herbert Fandel wyrzucił z boiska Christiana Poulsena, a gościom ze Szwecji dał rzut karny. Emocje sięgnęły zenitu i nie każdy potrafił sobie z nimi poradzić (Youtube). W ciekawy, zarazem przystępny sposób, cały incydent został opisany na (Wikipedii).

Wracając do dziś. Dzięki rządom Danii i Szwecji, podróż z Malmö do Kopenhagi zajmuje niespełna 40 minut. Nie czas i miejsce to opisywać, dlatego ponownie odsyłam do opisu fenomenalnego mostu Øresund (bądź Öresund po szwedzku) na (Wikipedii). Historia sama w sobie jest niezwykle interesująca i mam nadzieję, że kiedyś na łamach tego bloga jej aspekty szerzej samemu przedstawię.

W Kopenhadze zdążyłem jedynie rzucić okiem co się dzieje na rynku przed ratuszem i w pobliskich barach piłkarskich. wszędze wymieszani fani Szwecji i Danii, którzy za nic mają sobie nerwowe chwile z przeszłości i ramię w ramię spacerują po stolicy. Stadion Parken jest relatywnie blisko centrum miasta i można się tam dostać na wiele sposobów. Ja zdecydowałem sie podjechać jeszcze dwie stacje podmiejskim pociągiem (ok. 7 minut), a następnie przespacerować przez nastepne 30 minut po bardzo ładnej okolicy. Ciekawa sprawa, mijałem także położone obok siebie ambasady USA i Kanady, z ktorych w tym samym momencie wyjechały samochody i skierowały się w tą samą stronę. Prawdopodobnie dyplomaci umówili się na wspólną kolację, aczkolwiek intrygujące było, że Kanadyjczycy puścili amerykańską limuzynę by ta jechała z przodu.

Sam stadion wygląda bardzo ciekawie, aczkolwiek bardziej z wewnątrz aniżeli zewnątrz. Choć już kilkanaście lat temu skończono jego budowę, do okoła wszystko jest rozkopane i nie ma parkingu z prawdziwego zdarzenia. Ponadto, same oznaczenia drogowe do stadionu są mylące, jeżeli już uda się jakieś dopatrzeć. Praktyczna wydaje się zamknięta struktura, która podnośi nie tylko poziom dźwięku wokół boiska, jak i temperaturę. Jest to również świetna ochrona przed wiatrem, a wieje tutaj nieprzerwanie.

Próbuję znaleźć różnice między salami dla pracy w Anglii i Danii, ale muszę przyznać, że wszystko jest na tyle usystematyzowane, iż nawet nie znając języka można się spokojnie odnaleźć.

Jeden z aspektów wieczoru, którego nie mogę się doczekać, to konferencja prasowa. Rozmawiałem już z rzecznikiem duńskiej federacji (DBU) i przyznał, że planowane jest przeprowadzenie jej tylko po duńsku i szwedzku, tj. Marten Olsen i Lars Lagerback będą odpowiadać w swoich językach, a dziennikarze i tak będą w stanie zrozumieć, jako że oba języki (zwłaszcza na południu Szwecji) są zbliżone. Anglojęzyczni dziennikarze będą musieli szukać swoich szans. Swoją drogą, podobnie dzisiaj będzie w Pradze, gdzie Polacy i Czesi mniej więcej będą rozumieć swoje wypowiedzi, podczas gdy zostawią międzynarodowych korespondentów z nieco utrudnionym zadaniem.

I jeszcze dwa słowa przed meczem o piłkarzach. Ciężko będzie po meczu o wywiady, bowiem oficjalnie na mojej akredytacji nie mam dostępu do mix-zone. Nie jest to jednak powodem, aby nie próbować. Najbardziej ubolewam nad brakiem w składzie Danii Jespera Grønkjæra, który jest jednym z moich idoli lat 2002-2004 i liczyłem choćby na krótką rozmowę z nim. Cieszy mnie za to niezmierność możliwość zobaczenia na własne oczy Simona Kjæra. Spotkałem się z jego talentem po raz pierwszy kilka lat temu w FM-ie, a potem widziałem kilka spotkań w tv. Tym niemniej, obrońców najlepiej oceniać także analizując ich grę bez piłki i na to dziś wieczorem liczę. Od czasów gry dla Djurgårdens IF śledzę także rozwój kariery Kima Källströma. Ależ to fenomenalny piłkarz, oby dzisiaj pokazał coś niezwykłego. (Youtube)

Thomas Sørensen to kolejny cichy bohater angielskich boisk, oby dzisiaj miał dużo pracy. No i jest jeszcze ten jeden z Malmö, o którym ostatnio naprawdę dużo się naczytałem w szwedzkiej prasie.

Ciekawe czy któregoś z nich będą obserwować wysłannicy Newcastle United i Sunderlandu, którzy tuż przede mną odebrali swoje bilety na dzisiejszy mecz. Ciekawa sprawa, że dwa kluby są lokalnymi rywalami, a ich skauci razem chodzą na mecze i oglądają piłkarzy.

I jeszcze Henrik Larsson. Dzisiejszego wieczoru stał się najstarszym piłkarzem z pola, który wystąpił w barwach reprezentacji "Trzech Koron". Cóż za poświęcenie, abym mógł go w końcu zobaczyć na własne oczy. Dzięki Henke!

No comments: