10 Dec 2010

PL / Fabiański: Mediami się nie przejmuję

Polski bramkarz coraz pewniej czuje się w bramce "Kanonierów". Fabiański świetnie radzi sobie pod nieobecność Manuela Almunii, przekonując do siebie nie tylko menadżera oraz fanów, ale i zazwyczaj krytyczne wobec niego angielskie dzienniki.

Dziesięć meczów ligowych z rzędu, piąty w Lidze Mistrzów. Musisz być w bramce coraz bardziej pewny siebie?

Czy ja wiem? Normalnie się czuję, bez przesady. Cieszę się bardzo, że mam szansę grać regularnie i jakoś nieźle mi to wychodzi. Za bardzo bym się tym jednak nie podniecał.



Ale mimo wszystko te dziesięć spotkań musi dawać jakieś wsparcie.

Tak jak już powiedziałem, gra się regularnie. Inaczej się rozgrywa, kiedy mecz odbywa się co miesiąc a inaczej, kiedy co trzy dni. Wiadomo, że czucie murawy, dystansu jest wówczas na pewno o wiele lepsze. Myślę, że ja też czuję się na tym boisku w miarę swobodnie. Zobaczymy, jak to będzie dalej.

Popisałeś się kilkoma świetnymi paradami podczas meczu z Partizanem, ale trochę nieszczęśliwie wpuściłeś jedną bramkę.

To był dosyć duży pech, ale takie sytuacje się zdarzają, bo nie można tutaj winić Sebastiana, który próbował ratować sytuację rozpaczliwym wślizgiem. Niestety na tyle nieszczęśliwie to się odbyło, że piłka poszła nade mną i trochę niedobrze to wszystko wyglądało, ale koniec końców wygraliśmy spotkanie, więc to jest najważniejsze.

Przez długi czas miałeś trudne życie z angielskimi mediami...

Nie chciałbym na ten temat się wypowiadać.

Ale teraz coraz bardziej Cię doceniają!

Mnie na tym nigdy nie zależało. Zależało mi na tym, aby się przebić i dobrze grać. Ciężko na to pracowałem. A media zawsze będą czy w tą, czy w tą i na to się dużego wpływu nie ma. To jest już kwestia osób, które przedstawiają sprawozdanie z meczu lub coś relacjonują i to oni mają wpływ na to, co zostanie napisane i jak to zostanie przedstawione w mediach. Ja tak naprawdę nigdy nie miałem z tym problemów i też na tym się nie koncentrowałem, bo nie tędy droga do sukcesu, aby śledzić newsy wokół mojej osoby. Koncentruję się na treningach, ciężkiej pracy i myślę, że to jest najważniejsze.

Trudne mecze przed Arsenalem – Manchester United, Stoke oraz Chelsea. Mogą zadecydować o sezonie, a zaczynacie z wysokiego pułapu, bo pierwszego miejsca w tabeli.

Z tym, czy będą decydować o sezonie, to tak do końca bym się nie zgodził, bo już patrząc przez pryzmat tego sezonu wydarzyło się dużo i te różnice są bardzo małe. Zgodzę się z tym natomiast, że to są trzy ciężkie spotkania z bardzo silnymi przeciwnikami i trzeba się do nich dobrze przygotować.
Czy to pomaga, czy utrudnia, że to będzie wieczorny mecz w poniedziałek?

Myślę, że to nie ma znaczenia, tym bardziej że jesteśmy w takim okresie klimatycznym, że to słońce dosyć wcześnie zachodzi i praktycznie co kolejka to gramy przy światłach.

Co do Ligi Mistrzów, macie w szatni jakieś preferencje? Możecie zagrać z Barceloną, Realem Madryt, Bayernem Monachium lub Schalke.

Wybór jakiś jest, jedna z tych czterech drużyn. Wiadomo, jak na dzień dzisiejszy na wszystkich działa Barcelona. To będzie na pewno najtrudniejszy przeciwnik, jeżeli z nimi przyjdzie nam się zmierzyć, trzeba natomiast poczekać do losowania i wówczas będziemy mądrzejsi.

Laurent Kościelny nauczył się już trochę polskiego?

Niestety jeszcze nie, broni się (śmiech). Ja coś tam po francusku mogę z nimi pogadać, ale nie przy mikrofonie.

Po meczu z Partizanem Belgrad na Emirates Stadium pytania zadawałem wrazem z korespondentem "Sportu". Wywiad ukazał się na łamach iGol.pl.

"Wolna" interpretacja wywiadu ukazała sie także na Goal.com.

No comments: