Kim jest szkoleniowiec Srok? To pytanie zaczyna nabierać nowego wymiaru. Jeszcze niedawno pisałem o niechcianym Newcastle United, dla którego nikt nie chce pracować w przejściowym okresie sprzedawania klubu. Ślepy strzał trafił w Joe Kinnear. Trafnie skomentował to Alan Shearer. – Jakbym miał wymieć 500 kandydatów na menadżera zespołu, jego nazwisko nawet nie przyszłoby mi na myśl - powiedział były kapitan reprezentacji Anglii.
Podczas całkiem udanej kariery piłkarskiej, Kinnear reprezentował barwy tylko dwóch klubów: Tottenhamu Hotspur (prawie 200 występów w latach 1965-75) oraz Brighton&Hove Albion, gdzie zaliczył roczny epizod przed zawieszeniem butów na kołku. Wyemigrowawszy do Azji, na ponad dekadę słuch o nim zaginął. Dopiero przygodą z Wimbledonem w angielskiej ekstraklasie (krótką, aczkolwiek burzliwą) przypomniał o sobie rodzimej piłce. Kinnear zrezygnował z funkcji menadżera po ataku serca, a klub w kolejnym sezonie spadł do ówczesnej Division One.
Praca w Luton i Nottingham znowu się skończyła, zanim na dobre się zaczęła. Ciężko się nad tym dłużej roztkliwiać, po prostu nie ma o czym. Miał coś zrobić, osiągnąć postawiony cel, ale nie udało się. Menadżerem Newcastle też został przez przypadek, po prostu nikt inny tej pracy nie chciał. W jednym z wywiadów Kinnear przyznał to szczerze. Ot, miał się zająć zespołem przez kilka tygodni, kiedy Mike Ashley próbował klub w międzyczasie sprzedać. Nowy właściciel zatrudnia nowego menadżera i kolejna krótka misja Kinnear dobiega końca. Tym razem jednak, 61-latek postanowił pozostać w pamięci na trochę dłużej. Zanim prowadzone przez niego Newcastle United rozegrało choćby jeden mecz!
Konferencja prasowa, jak każda inna. Dziennikarz pyta, menadżer w ten sam sposób odpowiada. Wszyscy są zadowoleni, bo dziennikarz ma materiał, aby zapchać łamy gazet, a menadżer cieszy się z budowana pozytywnego wizerunku klubu. Tym razem, było inaczej.
Pięć minut, 52 razy użyte wulgaryzmy. Materiał, który nie powinien być puszczany nieletnim. Tomasz Lis przy tym wysiada.
Transkrypcję rozmowy z prasą dostarczyło dzisiaj kilka gazet, m.in. the Times, ale ofiarami ataku menadżer padli dziennikarze brukowego Daily Mirror, na którego stronie internetowej można wysłuchać całej konferencji. Pomimo użytego języka, polecam.
Jeżeli pan Kinnear mógł coś udowodnić, to z pewnością udało mu się. Dlaczego od kilku lat nikt nie chciał go zatrudnić? Dlaczego każda przygoda z profesjonalnym futbolem kończyła się tak szybko? Ostatnia, nawet zawieszeniem na dwa mecze za komentarze pod adresem sędziego. W ciągu ostatnich dziesięciu lat wiele się w angielskiej piłce zmieniło. Pojawili się zagraniczni właściciele, kluby zaczęły regularnie kupować największe gwiazdy futbolu, a rozgrywki ligowe stały się najpopularniejszymi na świecie, oglądanymi przez miliardy, relacjonowanymi przez coraz większą ilość mediów. Kinnear stracił kontakt z tym światem oraz umiejętność obcowania w nim. Doświadczenia z Wimbledonu są teraz nic nie warte, świat poszedł za bardzo do przodu.
- Czy Kinnear miał prawo tak się zdenerwować?
- Nie.
- Czy nadaje się do pracy w klubie Premiership?
- Nie.
Rację miał Shay Given od początku uważający, że tymczasowe rozwiązanie z Kinnearem jest złe i prowadzi donikąd. Dziś jego oraz innych zasłużonych piłkarzy reprezentujących barwy Newcastle United jest dziś po prostu żal. Albo Ashley natychmiast sprzeda klub i permanentny menadżer zostanie zatrudniony, albo nowy sezon Magpies zaczną w the Championship.
PS. Swoją drogą, przypomniało mi się, że już kiedyś pisałem o menadżerze buforowym. Może by cykl jakiś zrobić? ;-)
No comments:
Post a Comment