5 Aug 2012

PL / Wcale nie kijowo


(Pył po Euro2012 już dawno opadł, więc na chłodno skleciłem pewne przemyślenia ze zgiełku wydarzeń wokół finału tej imprezy. Poniżej fragmenty – momentami wyrwane z szerszego kontekstu – pochodzą z tekstu opublikowanego w lipcowym numerze FutbolMaga - rb) 

***

Do Kijowa przyciągnął mnie futbol. Ale też i potrzeba rzucenia wyzwania tkwiącym we mnie stereotypom o naszych wschodnich sąsiadach. Tak naprawdę w idei Euro, jak i każdej dużej imprezy sportowej, rywalizacja o puchar to tylko pretekst, aby odwiedzić nowe miejsce i czegoś się nauczyć. Także o sobie.

***

„Nigdy nie było na ulicach tyle policji, tak bezpiecznie. Zostańcie!” – półżartem powiedziała mi grupka dwudziestoparoletnich Ukraińców, ale coś w tym było. Na ulicach równoległych do mieszczącej się w samym centrum miasta strefy kibica można było za każdym razem zobaczyć nie kilka czy nawet kilkanaście, ale kilkadziesiąt ukrytych radiowozów i obskurnych autokarów z policjantami i żołnierzami.

Pochowani w cieniu wysokich budynków, z dala od kamer, ocierali rękawami spływający strumieniami po czołach pot. W przydużych czapkach wyglądali jak oczekujący w pogotowiu młodzi harcerze. I tak czekali całymi dniami, na wszelki wypadek. W Kijowie bodajże tylko raz byli potrzebni – kiedy Anglicy ze Szwedami zaczęli się przerzucać nie tylko przyśpiewkami, ale i plastikowymi kubkami. Organizatorzy woleli jednak dmuchać na zimne. Prewencja. Bezpieczna impreza? Jasne! Ale kosztem niewidocznych tysięcy funkcjonariuszy, których obecności każdy lokalny rozrabiaka miał świadomość.

Białe Euro

A wystarczyło jedynie pofatygować się z kamerą ulicę, dwie dalej od wyznaczonych przez UEFA miejsc imprez. Ale media nie po raz pierwszy udowodniły, że potrafią skakać z jednego ekstremum absurdu w drugi. Na lata zapadnie nam hasło „Stadiony nienawiści” – tak bardzo znienawidziliśmy agenturalny dokument BBC, pod którym szybko podpisały się inne czołowe tytuły.

Ale jak szybko się podpisały, tak szybko zaczęły przepraszać. No, może oprócz samych twórców programu, którzy zapadli się pod ziemię. „Gościnni, przyjacielscy, tolerancyjni” – pisali o gospodarzach wszyscy, którzy odwiedzili Polkrainę, dodając, że doniesienia o rasizmie były więcej niż przesadzone.

To miłe, ale nieprawdziwe. Nie było przypadków rasizmu wśród fanów na ulicach czy stadionach, bo wobec kogo miałyby one być? Przez praktycznie tydzień pobytu w Kijowie widziałem cztery czarnoskóre osoby (łącznie z Mario Balotellim!). W drodze powrotnej do Londynu rozmawiałem z Anglikiem, który był na wszystkich meczach „Dumy Albionu” na Euro, przemierzając wielki kraj wzdłuż i wszerz. Ilu widział czarnoskórych na Ukrainie? Po chwili zastanowienia powiedział, że chyba żadnego. Przesadził, ale faktem pozostaje, że zobaczyć czarnoskórą osobę na mistrzostwach było równie trudno jak na trybunach podczas finału mężczyzn w Wimbledonie. Fajnie, że Euro obyło się bez kłopotów na tle rasowym, ale skacząc z jednego bieguna na drugi, lekceważące rzeczywistość media nawet się specjalnie nie przyglądały sytuacji. Podobnie jak kamienicom na Andriyivs’kyi uzviz.

***

Ale były też kwestie, których zasłonić się nie dało. Bądź złapać… Mrożące krew w żyłach były nocne spotkania z watahami bezpańskich psów. Chowając się przed prażącym słońcem, przesypiały dnie pod nadwoziami samochodów, aby hasać po mieście nocą w poszukiwaniu jedzenia. Łatwo było trafić na te zwierzęta, wracając późną porą ze strefy kibica do hotelu lub hostelu, które były rozrzucone po całym mieście.

Wiele kontrowersji przed Euro wywołały zdjęcia bestialskiego zabijania bezpańskich psów. Szok i protest były naturalną reakcją, ale – jak często bywa – doświadczenia na miejscu rzucają nowe światło na sprawę. Ukraina faktycznie straciła kontrolę nad tym problemem. Brutalne uśmiercanie zwierząt nie jest opcją, ale problem jest duży. Aż trudno uwierzyć, że nie odnotowano przypadków pogryzienia zagranicznych fanów przez błąkające się pod osłoną nocy psy.

***

Ale piękno miasta widać także na chodnikach – w Mediolanie, Paryżu i Nowym Jorku nazywanych także wybiegami. Komentarze Wojewódzkiego i Figurskiego na antenie Eski Rock były równie żałosne i kompromitujące, co nieprawdziwe. Muszę tutaj przeprosić Czytelniczki, ale pomimo wytartego już porzekadła o najpiękniejszych Polkach Ukrainki robiły niesamowite wrażenie. Stąd oburzenie z powodu tekstu Rafała Steca w „Gazecie Wyborczej” mogą wygłaszać tylko osoby, które nigdy tego na własne oczy nie doświadczyły – a zarazem nigdy na Ukrainie nie były, co wystarczająco kwestionowałoby zasadność podnoszenia larum.

Film „Prêt-à-Porter” w kijowskiej fanzonie można by było kręcić praktycznie bez przeprowadzania castingu. Smukłe Ukrainki przychodziły bawić się tam wśród piłkarskich fanów z całej Europy ubrane w eleganckie wieczorowe suknie i kreacje, których często pozazdroszczono by im podczas dorocznych wyścigów konnych w Royal Ascot. „Do takich miejsc powinno się przychodzić z pierścionkiem zaręczynowym” – trafnie zauważył mój znajomy. W niedługim czasie zaczniemy się przekonywać, ilu gości nie oparło się urokom ślicznych Ukrainek…

***

Największe wyzwanie gospodarzy Euro 2012 zaczyna się teraz. Choć zorganizowanie miesięcznej imprezy wymagało wielkiego wysiłku, jeszcze ważniejsze jest zbudowanie po niej trwałego dziedzictwa. I mowa tutaj nawet nie o stadionach i lotniskach czy zastąpieniu rusztowań na zrujnowanych kamienicach, ale ogólnej świadomości, czym jest futbol i jak bardzo potrafi on wpłynąć na codzienne życie. Także w sprawach światopoglądowych.

FutbolMaga można znaleźć w AppStore. Polub także na facebooku!

1 comment:

Kokola said...

Ciekawa analiza sytuacji posteuro 2012 ;)